Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

[Przedpremierowo!] "Kredziarz" - J.C. Tudor

   Dzięki akcji Wydawnictwa Czarna Owca miałam niesamowitą możliwość przeczytania egzemplarz "Kredziarza" na miesiąc przed oficjalną premierą.

   Literacki debiut C.J. Tudor jest jedną z najbardziej wyczekiwanych książek 2018 roku. Jeszcze przed pojawieniem się na księgarnianych półkach wywołała niemałe poruszenie wśród czytelników i zdobyła niesamowitą popularność. 

    To książka, o której niedługo będą mówić wszyscy! Piekielnie dobry debiut!






Opis:
W mrocznych zakamarkach ludzkiego umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice.

Rok 1986. Eddie i jego przyjaciele dorastają w sennym angielskim miasteczku. Spędzają czas, jeżdżąc na rowerach i szukając wrażeń. Porozumiewają się kodem: rysowanymi kredą ludzikami. Pewnego dnia jeden tajemniczy znak prowadzi ich do ludzkich zwłok. Od tej chwili wszystko zmienia się w ich życiu.

Trzydzieści lat później Eddie i jego przyjaciele dostają listy z wiadomością napisaną tajemniczym kodem z dawnych lat. Uważają, że to żart do momentu, gdy jeden z nich nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Do Eddiego dociera, że jedyną drogą do ocalenia siebie przed podobnym losem jest próba zrozumienia, co tak naprawdę stało się przed laty.



   Na początku muszę przyznać się do tego, że niezbyt często sięgam po książki tego typu, co pewnie zdążyliście zauważyć. Jakoś nie po drodze mi z kryminałami czy thrillerami. Zwykle moje przygody z tymi gatunkami kończą się w męczarniach po kilkudziesięciu stronach. Jednak traf chciał, że zwróciłam uwagę na "Kredziarza". Opis fabuły bardzo mnie zaintrygował. Kiedy książka trafiła w moje ręce byłam równie podekscytowana, co przerażona. Mając w głowie moje wcześniejsze doświadczenia z tego typu tytułami, najzwyczajniej w świecie się bałam. Najbardziej tego, że mimo szczerych chęci poznania tej historii, fabuła mnie znuży i utknę gdzieś w środku akcji. Dodatkowo czułam większą presję niż zwykle, bo przecież zobowiązałam się do napisania recenzji. 
   Wszelkie obawy odeszły w cień, kiedy tylko przeczytałam kilka pierwszych stron. Nie sądziłam, że fabuła aż tak mnie pochłonie, a jednak- przepadłam. To jeden z tych przypadków, kiedy książka tak nam się podoba, że nie chcemy żeby się skończyła, ale jednocześnie nie potrafimy się od niej oderwać. 
   Sposób w jaki autorka prowadzi akcję i dawkuje czytelnikowi kolejne informacje tylko podsyca ciekawość i wzbudza podejrzliwość. Dodatkowo intrygujący jest fakt, że akcja toczy się dwutorowo. Naprzemiennie poznajemy wydarzenia z 1986 roku oraz te z teraźniejszości. Autorka zestawia świat dorosłych z niewinnym światem dzieci, który w powieści zostaje nieodwracalnie skażony okrutną zbrodnią. 
   Lato 1986 roku. Niewielkie, ospałe miasteczko. Dwunastoletni Eddie Adams spędza wakacje razem z grupą przyjaciół. Pewnego dnia wszyscy postanawiają odwiedzić wesołe miasteczko. Nie mają pojęcia jak dotkliwie ten dzień wpłynie na ich przyszłość. Na oczach małego chłopca ma miejsce tragiczny wypadek. Przerażony Eddie czym prędzej chce uciec od widoku krwi i okaleczonej dziewczyny, którą jeszcze chwilę wcześniej obserwował z fascynacją. Powstrzymuje go człowiek o nietypowym wyglądzie, z białą skórą i włosami- Albinos. Razem z Eddiem udzielają pomocy poszkodowanej dziewczynie stając się bohaterami niewielkiej społeczności. Od tego momentu losy obu tych postaci zostają ze sobą nierozerwalnie splecione. Mimo heroicznego czynu, wydarzenia tego feralnego dnia niejednokrotnie nawiedzają Eddiego, a jest to zaledwie początek.
   Ablinos- pan Halloran, którego Eddie poznał w wesołym miasteczku okazuje się być nowym nauczycielem angielskiego w miejskiej szkole. Chłopiec darzy go niewyjaśnioną sympatią i to właśnie on któregoś dnia opowiada mu o tym, jak w dzieciństwie z kolegami rysował kredowe ludziki. Eddie razem z Grubym Gavem, Mickey Metalem, Hoppem i Nicky opracowują własny system znaków za pomocą których zostawiają sobie wiadomości w różnych miejscach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kredowe znaki nie doprowadziły ich w końcu do poćwiartowanych zwłok ukrytych w głębi lasu.


Dlatego czas najwyższy na podróż w przeszłość, odkrycie prawdy podążając mroczną ścieżką, zarośniętą plątaniną kłamstw i tajemnic, pełną głębokich dołów przysypanych liśćmi. Drogą oznaczoną kredowymi rysunkami.

 30 lat po tych tragicznych wydarzeniach Edward nadal mieszka w rodzinnym miasteczku, utrzymuje kontakt z kolegami z dzieciństwa i wiedzie samotne życie. Nauczycielska pensja ledwo pozwala mu związać koniec z końcem, dlatego postanawia wykorzystać rozmiary rodzinnego domu i wynająć pokój młodszej od siebie Chole. Senną atmosferę małomiasteczkowego życia przerywa list, który dostaje Ed i reszta jego dawnych znajomych. Wszystkie koperty skrywają taką samą wiadomość- rysunek wisielca oraz kawałek kredy. Upiorne wspomnienia wracają, razem z Kredziarzem... 




   "Kredziarz" okazał się niesamowitą mieszanką intrygującego kryminału, wywołującego dreszczyk emocji thrilleru oraz mrożącego krew w żyłach horroru. Dodatkowo pokusiłabym się o stwierdzenie, że książka zakrawa o powieść psychologiczną. Jeśli zdarzyło się Wam czytać moje wcześniejsze recenzje na pewno niejednokrotnie wspominałam o tym, że lubię tego typu motywy w książkach. Ukazanie pułapki, jaką jest ludzki umysł oraz tego, jak ogromne szkody potrafi w nim poczynić choroba zostało ukazane tu bezbłędnie. Dlatego dla mnie- dodatkowy plusik. 
   Autorka dobitnie przestawiła konsekwencje ludzkich wyborów oraz to w jak dużym stopniu potrafią one rzutować na przyszłe lata.  Nawet najbardziej trywialne i nieistotne, naszym zdaniem, wydarzenia mogą mieć ogromne znaczenie w przyszłości. Jedno może prowadzić do lawiny kolejnych, które w całości dadzą makabryczny obraz.
   Książkę czyta się bardzo szybko, a akcja jest pomysłowa i wciągająca. Gdybym nie przeczytała tej informacji, z pewnością nie pomyślałabym, że to literacki debiut. Powieść jest bardzo przemyślana i inteligentna, a zakończenie każdego rozdziału skłania czytającego do dalszej lektury. 
   Wszystkie postaci zostały bardzo szczegółowo dopracowane przez autorkę. Bohaterowie mają za sobą różne doświadczenia, co definiuje ich osobowości. Każdy z charakterów skrywa swoją historię, którą w miarę upływu stron poznajemy dokładniej. Odniosłam też wrażenie, że postacie są bardzo realistyczne, z krwi i kości. Przez to czytelnik odbiera całość jako bardziej autentyczną.
   Poza tym "Kredziarz" to także niesamowity klimat. Bardzo łatwo wczuć się w małomiasteczkową atmosferę podszytą grozą. Autorka wszystkie sytuacje przedstawia bardzo obrazowo, przez co czytelnik kompletnie przesiąka kredowym aromatem.
  Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to dawkowanie informacji przed finalnym rozwikłaniem zagadki. Do samego końca niczego nie można tu brać za pewnik i trudno wysnuwać jakiekolwiek trafne domysły, choć podczas czytania pojawia się ich wiele. Miałam wrażenie, że autorka za szybko wyjawiła pewne fakty, które od razu doprowadziły do finału. Zabrakło mi momentu, gdy sukcesywnie, jak po nitce do kłębka, dochodzimy do rozwikłania tajemnicy.  
   Natomiast samo zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło i po skończeniu lektury dosłownie opadła mi szczęka. Kurczę, jakie to było dobre! Naprawdę nie sądziłam, że "Kredziarz" aż tak przypadnie mi do gustu. Przedstawienie zwyczajnego kredowego ludzika jako zwiastuna nadciągającej tragedii z pewnością pozostanie w mojej pamięci na długo. Cóż mi pozostaje? Gorąco polecam! Premiera 28 lutego.
   Moja ocena: 9,5/10
   Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca oraz portalowi Lubimy czytać.







5 komentarzy:

  1. Też mi się wydaje, że autorka za późno podała znaczące fakty, przez co nie było kiedy odkrywać tajemnicy tylko dostaliśmy ją gotową na tacy. Ale poza tym książka mi się podobała. Jutro zamieszczę swoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będę śledzić dalsze poczynania J.C. Tudor. Jeśli tak debiutuje "strach" pomyśleć, co będzie dalej :D

      Usuń
  2. Jeszcze nie czytałam, ale intryguje mnie od momentu, kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach!
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i może nie jest to najlepszy dreszczowiec, który wpadł w moje ręce, ale historia była ciekawa i klimat chwilami intrygował ;) Nie wiem czy też odniosłas wrażenie, ale czasami akcja przypominała mi nieco tę z książki "To" Stephena Kinga ;) grupa dzieciaków, niewinne zabawy, starsi znęcacze i tajemnica, która wybiega w przyszłość... Może autorka czerpała nieco inspiracji z jego twórczości :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Z Nitką o książach , Blogger