Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

W. Bruce Cameron - "Psiego najlepszego"

   Ciepła i poruszająca opowieść o niesamowitej więzi między człowiekiem a psem. Wprost idealna na chłodne zimowe wieczory.

    Z pewnością rozgrzeje Wasze serca i rozczuli nie tylko miłośników czworonogów!

    Czego można chcieć więcej na Święta prócz zgrai niesfornych, puchatych szczeniaczków?







Opis:

Najnowsza powieść autora bestsellerowej książki „Był sobie pies” 

Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.

Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.

Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości. 
Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.



   Poprzednia książka W. Bruce Camerona skradła moje serce.  Wielokrotnie wywołała we mnie łzy wzruszenia, co jest raczej rzadkością. Dostarczyła mi także sporej dawki humoru, bo jak tu zachować powagę czytając historię z punktu widzenia wiecznie wesołego czworonoga? W powieści "Był sobie pies" to właśnie pierwszoosobowa narracja, z punktu widzenia psa, przypadła mi do gustu najbardziej. Było to coś innego, zaskakującego. 
   W tym przypadku mamy do czynienia z narracją trzecioosobową, za którą niezbyt przepadam. Na początku nieco mnie to rozczarowało. Tak bez pieskiego opisu świata? Jednak początkowe obawy szybko odpłynęły w niepamięć i dałam się porwać tej odurzającej historii. 
   Książkę czyta się niesamowicie szybko i z zaciekawieniem. Ciężko było mi rozstać się z nią choćby na moment i w każdej wolnej chwili wracałam do ciepłej, przedświątecznej atmosfery wypełnionej cichym poszczekiwaniem szczeniaczków. 
   Mimo, że historia jest dość krótka (liczy niecałe 300 stron) to w trakcie lektury zdążyłam nieco przywiązać się do każdej z postaci. Nie będę jednak ukrywać, że najbliższe mojemu sercu stały się te czworonożne i to z nimi było mi się najtrudniej pożegnać.
   Pieski oczywiście podbiły moje serce w pierwszej chwili. Mimo, że niestety nie mamy wglądu w ich myśli, autorowi udało wykreować się pięć zupełnie różnych i specyficznych szczeniaczków. Każdy z nich to indywiduum o odrębnym usposobieniu, a ich perypetie z pewnością przyprawią Was o dreszcze niepokoju, ale też uśmiech na twarzy.
   Zdecydowanie mniejszą sympatię wzbudziły we mnie główne postacie ludzkie. Mam wrażenie, że zarówno osobowość Josha, jaki i Kerri, została nie do końca zobrazowana przez autora. Uważam,że ta część powieści nieco kuleje, a Cameron jest w stanie stworzyć bardziej wyraziste postacie. Mimo, że Josh to samotnik, mieszkający praktycznie na odludziu, momentami jest tak nieporadny, że aż irytujący. W miarę upływu stron dowiadujemy się jednak co nieco o jego przeszłości i motywach, które nim kierują. Postać Kerri jednak nie zdradza nam o sobie zbyt wiele, a szkoda.
   Strzałem w dziesiątkę były ludzkie interpretacje psich zachowań. Dzięki temu, jak Josh tłumaczył sobie zachowanie Lucy dało się odczuć i jej "głos" w tej historii. 


Gdy wrócił do domu, zauważył, że Lucy siedzi w oknie. Jej oskarżycielskie spojrzenie zdawało się mówić: "Spodziewałam się was wcześniej."


 Mimo, że fabuła nie jest skomplikowana ma w sobie "to coś", co przyciąga czytelnika, jak magnes. Na próżno szukać tu niespodziewanych zwrotów akcji, bo historia jest dość schematyczna. Na szczęście autor prowadzi akcję w taki sposób, że czytelnik nie ma czasu na nudę.

  Książka idealnie oddaje świąteczny klimat, przepełnia ogromną ilością nadziei i ciepła, ale też zwraca uwagę na problem, jakim są porzucone zwierzęta. Będzie wspaniałym prezentem pod choinkę dla każdego, nie tylko dla miłośników zwierząt. To historia ukazująca niesamowitą więź, jaka tworzy się między psem i człowiekiem. Lekka i spokojna, napisana prostym językiem, z pewnością umili świąteczny czas. 
  Jeśli szukacie książki słodkiej (w granicach rozsądku), uroczej (pięciokrotnie powyżej normy z racji pięciu piesków), z odpowiednią dozą humoru i wzruszeń, a dodatkowo kochacie psy - z pewnością będziecie oczarowani. Po przeczytaniu tej powieści nieco inaczej spojrzycie na swojego pupila i jeszcze bardziej docenicie jego obecność i bezwarunkową miłość, którą Was obdarza. Całym sercem zachęcam Was do przeczytania!
  Moja ocena: 8,5/10
  Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!


   

3 komentarze:

  1. Mimo że kusisz raczej się nie zdecyduję. Nie moja tematyka i klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że za kilka dni premiera kolejnej książki z tej serii? "Był sobie szczeniak: Ellie" :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Z Nitką o książach , Blogger