Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

[PRZEDPREMIEROWO!] "Karminowe serce"- Dorota Gąsiorowska

   Czy jest coś lepszego na chłodne, jesienne wieczory niż historia przepełniona zapachem kuszącej czekolady? "Karminowe serce" to niesamowicie ciepła i nostalgiczna opowieść, udowadniająca, że nadzieja umiera ostatnia. Burzliwe losy bohaterów dopełniają urokliwe opisy scenerii, w których rozgrywają się wydarzenia. Autorka ma ogromny talent do przenoszenia czytelnika w magiczne miejsca, które względnie mogą wydawać się zwyczajne. To idealny wypełniacz jesiennych wieczorów, który dobrze poczuje się w towarzystwie aromatycznej herbaty oraz przy akompaniamencie cynamonowych świec.




Opis:
   Kiedy Laura trafia do urokliwej cukierenki, której właścicielka od lat ręcznie wyrabia pachnące łakocie, nie może oprzeć się magii tego miejsca. Zapach aromatycznej czekolady i kolorowe, pękate słoje z żurawiną i migdałami przyprawiają ją o zawrót głowy.
   Laura boi się jednak, że ani przeprowadzka i nowy dom wśród wrzosowisk, ani bliskość magicznej cukierenki nie ukoją bólu po tym, co stało się kilka lat wcześniej. Wtedy ktoś, kto wydawał się bliski, sprawił, że serce Laury pękło, a jakaś część jej samej odeszła na zawsze.
   Dziewczyna nie podejrzewa jednak, że właścicielka cukierni skrywa pewien sekret…
   Czy magia Złotego serca i życzliwi ludzie pomogą Laurze odzyskać nadzieję?
   I czy to prawda, że złamane serce może jeszcze pokochać – nawet dwa razy mocniej.


   Bardzo cieszę się, że miałam okazję poznać tę historię jako jedna z pierwszych. Szczerze mówiąc, gdyby nie propozycja recenzji, pewnie nie skusiłabym się na jej przeczytanie lub, mimo chęci, odkładałabym to w nieskończoność. Tak właśnie jest w moim przypadku z twórczością Doroty Gąsiorowskiej. Mimo, że przy każdej wizycie w księgarni jej książki kuszą mnie przepięknymi okładkami i łechcą srokę ukrytą gdzieś wewnątrz mnie to do tej pory było mi z nimi nie po drodze. Dlatego też bez wahania przyjęłam propozycję przeczytania "Karminowego serca".
   Poza okładką, która na wstępie skradła moje serce, zaintrygował mnie również opis. No bo kogo przy zdrowych zmysłach nie zachęciłaby do lektury cukiernia, w której od lat, ręcznie, wyrabia się czekoladowe łakocie? No właśnie. Tak myślałam. Byłam bez szans.
   Laura, czyli główna bohaterka powieści, decyduje się na dość odważny krok, jakim jest przeprowadzka ze stolicy do podkrakowskiej mieściny. W Bukowej Górze czeka na nią świeżo wyremontowana chatka i masa problemów do rozwiązania. W nowym otoczeniu Laura może zapomnieć o własnych zmartwieniach, które nieustannie ją prześladują. Jej chatka znajdująca się na odludziu działa jak magnes na kłopoty. Wkrótce mieszkańcy Bukowej Góry stają się dla niej na tyle bliscy, że nie potrafi pozostać wobec nich obojętna. Staje się aniołem stróżem, którego przewrotny los zesłał do niewielkiej mieściny. Jednak nic nie dzieje się przypadkiem, prawda? 


   Główna bohaterka, mimo bolesnych doświadczeń z przeszłości, to kobieta o gołębim sercu. Ogromnie przejmuje się losem innych, zawsze służy pomocą i bardzo angażuje się w życie mieszkańców miasteczka. Jest dojrzała i konsekwentna w swoich działaniach. Ma w sobie artystyczne zacięcie, a jej domeną (oprócz miedzianych loków ozdobionych opaską) jest kreatywność. Niestety zdarzają się także chwile, kiedy dopadają ją demony przeszłości. W zamyśle pisarki było, by bardzo stopniowo dawkować kolejne fakty z przeszłości bohaterki. Przez większą część książki możemy jedynie snuć domysły o tym, co przydarzyło się Laurze. Z każdym rozdziałem potęguje to także naszą ciekawość i przekonuje o tym, że finał będzie warty tych wielu niejednoznacznych sytuacji. Niestety, w moim przypadku, tak nie było. Przez to, że autorka buduje napięcie i z premedytacją podsuwa kolejne intrygujące fakty czytelnik spodziewa się czegoś wstrząsającego. Przeszłość Laury tak długo stanowiła tajemnicę, że kiedy wychodzi na światło dzienne jest dość... przewidywalna, a samo jej ujawnienie zbyt szybkie i ogólnikowe. 
   Powieści wypełnione opisami scenerii czy krajobrazów zwykle nie są w moim guście. Zdecydowanie wolę te, w których dominują dialogi, a akcja jest bardziej dynamiczna. Dlatego też lektura "Karminowych serc" była dla mnie nie lada zaskoczeniem. Autorce poprzez barwne opisy kwitnących wrzosowisk, jesiennego sadu czy przytulnej cukierenki, udało się wytworzyć niesamowity, niemal magiczny, klimat. Początkowo byłam tym zachwycona i właśnie na wszelkich opisach skupiała się moja uwaga. Uważam, że ogromnym atutem autorki jest zdolność opisywania najzwyklejszych rzeczy czy też miejsc w sposób nadzwyczaj barwny i hipnotyzujący. 
   W ogólnym rozrachunku muszę jednak stwierdzić, że opisy przytłoczyły nieco samą fabułę książki. Kiedy moje zauroczenie nimi nieco ostygło, zauważyłam, że autorka poświęca więcej uwagi na stworzenie odpowiedniej scenerii dla danej sceny niż rozgrywającym się wydarzeniom. Dlatego właśnie mam wrażenie, że wątek głównej bohaterki został potraktowany odrobinę po macoszemu. Choć samo zakończenie wprawiło mnie w lekkie osłupienie swoją nieprzewidywalnością, a nawet abstrakcyjnością. Z pewnością nikt nie będzie spodziewał się takiego obrotu spraw.

   Autorka stworzyła powieść wielowątkową dzięki obecności barwnego wachlarza postaci drugoplanowych. Każda z nich ma pewne problemy, które w mniejszym lub większym stopniu dotykają życia Laury. Znajdą się postacie, które Was rozczulą, jak autystyczny chłopiec, Michałek; ale również zajdą Wam za skórę, jak nieprzewidywalna Iwonka czy rozbawią swoją infantylnością, jak wieczny kawaler Witold. Znaczącą rolę w powieści odegrają również właścicielce "Złotego serca', którzy wyjątkowo szybko wkradną się w łaski Laury. Wszystkie te osobowości i ich historie tworzą ciekawą i wielowymiarową powieść. 
   "Karminowe serce" to książka, która nieodwołalnie urzekła mnie sowim klimatem. To piękna opowieść, która podczas lektury pieści zmysły i przypomina o urokach jesieni. Pisząc tę recenzję co chwilę wracam myślami do herbaty pitej przez główną bohaterkę na werandzie, do ognia buchającego w kominku, czy kwitnących wrzosowisk. Ta historia nieodwołalnie będzie zawsze przywodzić mi na myśl aromat gorącej czekolady i świeżo mielonej kawy. Wbrew pozorom nie jest to jednak historia wypełniona sielanką. To powieść o miłości, nie zawsze szczęśliwej; o przyjaźni oraz utracie, która kładzie się cieniem na resztę naszego życia. To opowieść o szukaniu własnego ja i godzeniu się z przeszłością. 
   Niesamowicie piękna i przyjemna w odbiorze historia, która może umilić Wam jesienne wieczory. Niebanalna fabuła, magiczne opisy, unikatowy klimat i urok. Myślę, że żadna nostalgiczna dusza się na niej nie zawiedzie. To tytuł, na który z pewnością warto zwrócić uwagę. Premiera 3 października!
   Moja ocena: 8/10
   Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak!

1 komentarz:

  1. Świetny tekst. Czuję się bardzo zachęcona do tej powieści. A początkowo była ona dla mnie zupełnie obojętna. Lubię, gdy każdy bohater ma znaczenie dla całości :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Z Nitką o książach , Blogger